Azjatyckie,  W książkach/komiksach

Dengeki Daisy – unikat w moim domu

Złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam, po ile chodzą tomiki z tej serii. Ja wiem, że do mang siadłam naprawdę późno i wiele mnie ominęło. Ale żeby tak windować ceny okładkowe razy trzy albo i cztery?? No cóż. Szukałam, szukałam, kupiłam. 12 tomów. Seria liczy 16, ale na wszystkie mnie nie stać, to się chociaż tym „marnym” dobytkiem nacieszę xDHistoria o dziewczynie, która po śmierci brata została sama jak palec na tym świecie. Nie analizując tego porównania (no jakby nie patrzeć, w końcu jednak palec nie jest sam, chyba że komuś dziewięć palców wcięło), nie tak do końca sama, bo brat dał jej w ostatniej woli Daisy’ego – tajemniczego ktosia, do którego Teru ma wyłącznie kontakt telefoniczny, więc może do niego pisać w każdej chwili chęci i potrzeby.

Tymczasem w szkole szesnastolatka poznaje woźnego, z którym musi pracować. Chłopak ma w sobie coś takiego, że się w nim po prostu zakochuje. Wulgarny, bezczelny, leniwy – spokojnie można go określić innymi tego typu przymiotnikami, wszystkie będą pasować. Ale on również martwi się o Teru. Dziewczyna zwierza się ze wszystkiego, więc również ze swojej miłości, Daisy’emu. Kocha go jak brata i zawsze będzie, ale jej młodziutkie serce podbił tamten, i już po zawodach. Innego nie ma.

Z czasem dowiadujemy się, że Daisy jest w Teru nieprzytomnie zakochany. Niestety na drodze do jego szczęścia stoi kilka spraw. Między innymi fakt, że ona jest niepełnoletnia, więc trochę dla niego zakazana. Nawet trochę bardzo. Druga sprawa, to obietnica złożona jej bratu. No ni cholery nie wolno mu jej tknąć, bo brat niekoniecznie widział taki obrót spraw, choć życzył sobie, by tych dwoje było blisko, nawet chroniło siebie nawzajem. Trzecim problemem jest fakt, że Teru po prostu nie wie, kim Daisy jest. I się za szybko nie dowie. No i pozostaje ten przeklęty woźny, do którego zaczęła wzdychać. Choć to akurat najmniejszy problem…

O ile w pierwszych tomach jakoś nie zwracałam uwagi na Daisy’ego, o tyle gdzieś koło jedenastego już było po mnie. No kurczę, facet jest do schrupania. Słodki, przystojny, troskliwy. I tylko to jego narwane, brutalne poczucie humoru… Nie znoszę, po prostu nie znoszę tego, jak on odzywa się do Teru już po tym, gdy wszystko wychodzi na jaw i dziewczyna wie, kim on jest (spokojnie, nie od razu. Na to trzeba poczekać gdzieś do 7 czy 8 tomu – już dokładnie nie pamiętam). Ale jej to najwyraźniej nie przeszkadza. Ja bym pogoniła…

Pierwsze wrażenia lektury tej serii to fajny wątek romantyczny (a w zasadzie wątki romantyczne, bo liczba mnoga będzie tu jak najbardziej na miejscu) i cholernie nuuuudne wątki sensacyjne. Jedynym ciekawym, od którego faktycznie nie mogłam się oderwać, były wszelkie porwania, jak nie samej Teru, to jej przyjaciółki. Wątki związane z hakerstwem, przeszłością Daisy’ego czy brata dziewczyny były dla mnie po prostu nie do przejścia, dlatego serię czytałam na raty i gdy wpadało coś takiego, odkładałam tomiki na półkę, by wrócić do nich kilkanaście dni później, przeczytać kolejne dwa tomiki i znów utknąć na jakiś czas w niemocy czytania. No, samo życie.

Teru jest przeuroczą, słodką, zwyczajną nastolatką, która uczy się radzić sobie w życiu. Miłość dodaje jej skrzydeł i wierzy w to, co i ja: jeśli oddajesz komuś serce, to wsparcie zaczyna działać w dwie strony.

Brakuje mi w tej historii jeszcze jakiegoś szkolnego kolegi, który wzdychałby i zarywał do bohaterki. Nie dość, że podniosłoby to temperaturę w jej relacji z woźnym, to już na pewno zagotowałoby Daisy’ego xDD

Sama manga jest cudna i cieszę się, że udało mi się ją dostać, choć w takim okrojonym składzie. Powiedziałabym nawet, że w moim prywatnym rankingu jest to spora konkurencja dla mojej ukochanej serii „Gwiazda spadająca za dnia”.


Tymczasem dzięki za uwagę!
Aga

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *