W książkach/komiksach

Prawdziwa miłość jest ponad czasem i przestrzenią… – “Sekrety Welu” Anny Balińskiej [RECENZJA PREMIEROWA – PATRONAT]

Rodzice, bogaty dom, gosposia pod ręką, wymarzone studia. A jednak gdy Małgorzata poznaje tego biednego chłopaka w znoszonym garniturze, jej świat staje na głowie. Zakochuje się w nim, niepomna faktu, że taka partia jest ostatnią, na jaką zgodziłaby się jej snobistyczna matka.

Między dziewczyną a Antonim wybucha namiętny romans, który jednak kończy się równie szybko, jak się zaczął. Ku jej zdumieniu. Przecież to miała być miłość na całe życie. Zrozpaczona wyjeżdża z rodzinnego Lidzbarka.

Wiele lat później na stare korzenie ciągnie ją wnuczka. Niestety kobieta nie zapomniała o starych bliznach i wcale nie śpieszy się do powrotu w miejsce, w którym przeżyła najpiękniejsze chwile swojego życia, wywołujące później jedynie ból.

Przepiękna historia, choć rozdzierająca serce. Pełna takiej nadziei w sercu czytelnika, jakiej nie spotkałam chyba w żadnej innej książce.

Dwa światy równoległe

Akcja toczy się jednocześnie w dwóch sferach czasowych. Młodość Małgorzaty przeplata się ze światem współczesnym.

Z jednej strony przeżywam wraz z dziewczyną jej pierwszą miłość, z drugiej widzę ją jako starszą panią, która praktycznie całe życie ma już za sobą. Czytam o czasach jej młodości, o tym, jakie miała plany, a jednocześnie już dawno wiem, jak bardzo jej się te plany nie udały. I to boli. Naprawdę boli i rozdziera serce.

Wakacyjna… miłość czy tylko zauroczenie?

Wątek romantyczny należy do tych, które określam jako „szybki rozwój sytuacji”. Jedno lato. Tyle czasu życie dało temu uczuciu na rozwinięcie i zakończenie. Chyba każdy w swoim życiu przeżył takie wakacyjne zauroczenie. Ale ilu z nas zapamiętało to na całe życie? Małgorzata zapamiętała. I rozumiem ją doskonale, dlaczego nie chciała wracać do miasta, w którym przecież miała szansę spotkać tego “jedynego”.

Jak w domu

Ogromnie podoba mi się klimat, jaki panuje w całej powieści. Gdy czytam o Małgorzacie jako staruszce, czuję się, jakbym wchodziła do takiej ciepłej, otulającej serdecznością chaty. Pełnej życiowej mądrości, doświadczenia i przejść, które ukształtowały tę mądrą, niesamowicie pozytywną kobietę. Zazdroszczę jej wnuczce, że ma taką wspaniałą babcię.

Młodość i tak wiele przed nią

Gdy czytam o Małgorzacie jako młodej dziewczynie, czuję jej energię do podbijania świata, ale też piękno młodzieńczej naiwności. Czuję klimat lat sześćdziesiątych, brak Internetu, którego ludziom wtedy wcale do szczęścia nie było trzeba. Czuję jej smutek wynikający z relacji z własną matką i przywiązanie, jakim obdarzyła gosposię. Czuję też jej niepokój związany z uczuciami, jakich nie spodziewała się znaleźć w oczach przypadkowo poznanego chłopca. Jej naiwność momentami mnie rozczulała, momentami irytowała.

Książę bez rumaka i smok w damskiej skórze

Wbrew pozorom bardzo, ale to bardzo polubiłam zarówno młodą wersję Antoniego, jak i Antoniego-dziadka. Zakochałam się w jego życiu, w tym, jak sobie z nim poradził. To jest właśnie taki facet, jakiego życzę każdej młodej dziewczynie.

W tym momencie absolutnie nie zgodziłaby się ze mną matka Małgorzaty. Ale nie znoszę tej baby i jej zdanie obchodzi mnie tyle, co dziura w rękawie – przydałaby się jej porządna naprawa!

Dobra książka powinna budzić przeróżne emocje w czytelniku, a gdzie kroi się szansa na zbyt wielkie szczęście, tam wiadomo, że coś się spieprzy. Mamy tu więc czarny charakter. Katastrofa, jak ja nie znoszę matki bohaterki. Jak ona mi na nerwy działa! Jak ja mam ochotę nią potrząsnąć, to tylko ten, kto przeczyta powieść, zrozumie.

Głupia, strasznie snobistyczna baba, dla której pozory ważniejsze od własnej rodziny! Chyba tylko czasy, w jakich przyszło im żyć, nie pozwoliły mężowi od niej odejść. Bo wtedy jednak rozwody nie były mile widziane. I jak bardzo nie chciała nic zrozumieć!

Jak można być aż tak głuchym na uczucia i prośby własnego dziecka? Nawet nie zerknąć na sytuację, tylko ślepo trzymać się swojego? No można. Wiem. Tym bardziej mną to trzęsie. Rodzic zawsze wie lepiej, co dobre dla jego dziecka? No nie zawsze.

Ku przestrodze

I jeśli Ty, drogi Czytelniku, spróbujesz kiedyś tak podejść do własnej pociechy, to najpierw przeczytaj tę książkę. Nie bój się, to nie jest tanie romansidło. To naprawdę wartościowa książka, która opowiada o miłości, ale też która niesie przesłanie, by zawsze dokładnie przyjrzeć się całej sytuacji.  By nie skreślać kogoś tylko ze względu na jego status społeczny czy zawartość portfela.

Oni wiedzieli i rozumieli

Przepiękna, ogromnie smutna, ale dająca jakąś taką dziwną nadzieję powieść o prawdziwej miłości, która zjawia się niespodziewanie, robi przewrót w życiu swoich bohaterów, a następnie usuwa się na bok, by sprawdzić, co oni z tym uczuciem zrobią. A to wszystko w cieniu pięknego, polskiego miasteczka Lidzbark i towarzyszącej mu rzeki Wel. Ta para wiele widziała, ale wszystko zachowała dla siebie, pozostawiając ludziom decyzję o tym, jakie tajemnice rzucić w świat.

Lektura obowiązkowa dla każdego romantycznego serducha

Historia jak najbardziej prawdziwa, choć w realnym życiu ma najróżniejsze imiona… Popytajcie swoje babcie i dziadków. Jestem przekonana, że na świecie kryje się znacznie więcej takich opowieści!

Z przyjemnością polecam Wam tę powieść, a duma mnie rozpiera, że na okładce to właśnie moje logo figuruje w zacnym gronie polecających je blogów.

Za cudowną szansę przedstawienia Wam tej powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro.


[uzupełnienie] Papierowy egzemplarz dopiero do mnie jedzie, więc tym razem obrazek wyróżniający tę recenzję pożyczyłam sobie z serwisu pixabay.com, a okładkę przesłało mi wydawnictwo.

Z tego co widziałam, papierowa wersja jest prześliczna, ale sama się o tym przekonam i opowiem Wam już za kilka dni 🙂

“SEKRETY WELU” ANNY BALIŃSKIEJ POD PATRONATEM ROMANTYCZNEGO AKAPITU – PREMIERA 26 LIPCA 2020R.

(Przekonałam Was do lektury?)

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *