patronaty,  W książkach/komiksach

[PATRONAT] Klub Porzuconych Narzeczonych 3 – pożegnanie z serią

Kapeenki odwiedziły mnie po raz kolejny, ale tym razem już ostatni. Trzecia część to jednocześnie zakończenie przygód trzech porzuconych przed ołtarzem dziewczyn i czwartej, która chciała zrobić karierę na ich nieszczęściu. Jak poukładały sobie życie od tamtego feralnego dnia i co jeszcze spotka je po drodze, zanim czytelnik dotrze do ostatniej strony?

Autorce trzeba przyznać jedno: trzyma poziom i naprawdę dba o to, bym nie nudziła się w trakcie lektury! Lekkie pióro i przyjemny styl sprawiły, że książkę przeczytałam bardzo szybko. Było dużo śmiechu, łez i zaskoczenia. Była proza życia i trochę przemyśleń.

Nadal miałam możliwość obserwowania każdej bohaterki w jej codziennym życiu. I z punktu widzenia każdej z nich z osobna. Nadal też podoba mi się to, że nie pogubiłam się w tych historiach, jak to się czasem zdarza, gdy autor wprowadza wiele wątków i skacze między nimi. Tu jest to wszystko jakoś tak ładnie poukładane i nie ma chaosu, a to dla mnie bardzo ważne. Chaosu w książkach nie lubię.

Znalazłam w tej powieści idealny romantyczny moment. To jest takie pięć sekund, dla których potrafię obejrzeć cały długi serial albo przeczytać grubiutkie tomiszcze, by gdzieś tam w jednym odcinku lub na jednej stronie znaleźć to jedno zdanie, tę jedną chwilę.

– Dajesz mi szansę?
– Daję szansę nam. Bo nie wyobrażam sobie jutra bez ciebie.

Oczywiście jak to w życiu, filmach czy w powieściach, jeszcze wszystko się może zepsuć. Ale problemy przeplatane takimi momentami to spoiwo, które wiele czytelniczek trzyma wiernie przy lekturze. I ja do tej grupy też należę. A może przede wszystkim… xD

Absolutnym hitem jest zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam i które kompletnie mnie rozbroiło. Taka wisienka na torcie, która jest idealnym zwieńczeniem całej tej serii! Jeśli ktoś ma już dość, ale przeczytał dwie poprzednie części, powinien sięgnąć po ten trzeci tom choćby właśnie dla samego końcowego rozdziału. Naprawdę warto 😉 Choć uprzedzam, że nie czytając od początku, wiele można stracić. Ta historia jest naprawdę dobrą lekturą na wieczór.

Wizualnie całość również jest pięknie dopracowana, bo ta okładka podoba mi się chyba najbardziej z całej serii, choć wydawnictwu należą się przy tym oklaski za utrzymanie jednolitej szaty graficznej.

Do tej serii już chyba zawsze będę mieć sentyment, a gdy zauważyłam, że zbliżam się do końca, poleciało mi kilka łez. Autorce i wydawnictwu serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania tych trzech książek, bo to była wspaniała zabawa, cudowna przygoda i niezapomniane chwile. Dziękuję za ten patronat i za wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze.Dla mnie było to ważne nie tylko jako końcowego czytelnika.


Z tą książką zamierzam też na razie wstrzymać się z patronatami na tym blogu i wrócić do artykułów, które nadal mam gdzieś tam z tyłu głowy, których nigdy nie zrealizowałam, a bardzo bym chciała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *