W książkach/komiksach

Miraculous – moja historia nieprawdziwa, ale warta uwagi ;)

Kocham serial Miracuous, a najbardziej wątek Adrienette. To właśnie on przyciągnął mnie do tego serialu i tak chyba już od 2019 roku czekam, aż ta dwójka ogarnie, że powinna być razem.

Poniżej opis sytuacji, która w serialu nigdy nie miała miejsca i mieć nie będzie. To po prostu moja wyobraźnia. Wyjątkowo uważam, że jest warte zapamiętania to, co mam w głowie, a do tego może komuś jeszcze fajnie się to poczyta, więc się dzielę.

Jeśli ktoś nie lubi dużo czytać, uprzedzam, że będzie trochę literek do poskładania xD

Śledźcie ten przebieg akcji:

Klasa Marinette i Adriena wyjeżdża na wycieczkę do jakiegoś pensjonatu. Jest tam przed wejściem ogromne podwórko, na którym stoją auta, bryczki i nawet konie.

Ostatniego dnia pobytu tam Marinette spędza czas z przyjaciółkami na trzecim piętrze. Jako jedyne nie jest podzielone na pokoje i całe służy za taki otwarty, przestronny salon. Z niższych pięter prowadzą do niego schody, które otacza piękna, brązowa balustrada. Jest tam na środku taka długa, wąska lada (czy barek, jak zwał tak zwał) z krzesłami po obu stronach (one nazywają się „hokery”, można wygooglować w razie potrzeby). Stoją tam na nim też kwiatki w doniczkach. Pod ścianami są brązowe, skórzane kanapy i na nich siedzą dziewczyny.

Przyjaciółki denerwują się, że Mari cierpi z miłości, ona sama siedzi smutna przy tym barku i bawi się dwiema srebrnymi bransoletkami na nadgarstku (nie wiem czemu srebrnymi, ale dokładnie takie akurat ma).

W pewnej chwili ściąga je z ręki, kładzie do tej doniczki i przykrywa cienką warstwą ziemi. Mówi do dziewczyn, że w ten sposób będzie miała pretekst, żeby tu później wrócić. Jakby czuła, że coś się zaraz wydarzy. One są zaskoczone, ale każda czuje przez skórę, że to ma związek z Adrienem, więc się nie odzywają, tylko uśmiechają do niej z sympatią.

Nagle zza okna dobiega jakiś hałas. Domyślają się, że jest jakaś afera, i biegną na dwór. Oczywiście Władca Ciem wtrącił swoje trzy grosze, jeden z pracowników pensjonatu nieszczęśliwie oberwał czarnym motylkiem, więc standardowo trzeba zrobić porządek. Biedronka i Czarny Kot ogarniają sytuację, wypędzają akumę i mamy happy end.

Wszyscy stoją przed pensjonatem, ściskają się i cieszą, że znów są razem i jest bezpiecznie. Nagle Marinette coś sobie przypomina, odłącza się od przyjaciół i biegnie do tamtego salonu na trzecim piętrze. Jeszcze nie wie, że jej odejście zauważył Adrien i zmartwiony postanowił sprawdzić, co się stało jego przyjaciółce, więc pobiegł za nią.

Dziewczyna dociera do swojego celu, siada ponownie przy tym barku i zaczyna szukać w doniczce swoich ulubionych bransoletek. Gdy jej palce trafiają na jedną, słyszy, że ktoś biegnie po schodach, a po chwili w zasięgu jej wzroku pojawia się Adrien. Totalnie zaskoczona spotyka jego spojrzenie, a jego twarz w tym momencie rozjaśnia uśmiech.

Oczywiście zwraca się do niej po imieniu, pyta ją, dlaczego tak nagle wybiegła. Troszkę zdenerwowana Mari wyjaśnia mu, że musiała wrócić po swoje bransoletki i pokazuje mu jedną. On podchodzi do niej i siada na krześle naprzeciwko, więc dzieli ich tylko ta lada z kwiatkami. Ona w tym czasie wygrzebuje z ziemi też tę drugą bransoletkę i próbuje ją oczyścić z brudu.

Chłopak najpierw opiera się łokciami na tej ladzie, a potem kładzie dłonie między kwiatkami i pyta, dlaczego jest taka smutna, bo ewidentnie coś jej dolega.

Dziewczyna wzdycha i wyciąga rękę, chcąc ją również oprzeć na ladzie, ale początkowo nawet nie patrzy, gdzie wędruje jej kończyna, więc niechcący trafia na dłoń Adriena.

Speszona cofa swoją, ale coś w niej zaczyna się buntować, więc nie myśląc ani chwili, z powrotem dotyka palcami jego ręki. Mówi mu, że cieszy się, że ma wokół siebie tyle życzliwych osób i przyjaciółek, a on jest najlepszym przyjacielem, jakiego mogłaby sobie wymarzyć, ale szczerze chciałaby, by łączyła ich nie tylko przyjaźń. On patrzy na nią, ona patrzy na ich dłonie.

Gdy Adrien słyszy to wyznanie, przez sekundę nie wie, co zrobić, ale potem uśmiecha się ciepło i czule i odwraca swoją dłoń w taki sposób, że może objąć jej dłoń, co też właśnie czyni.

Ja wariuję ze szczęścia, motylki (te takie romantyczne, co się je nazywa „motylkami w brzuchu”) fruwają jakby głupawki dostały… i w tym momencie się budzę 🤯😤

Ja po prostu wiedziałam, że on ją za chwilę pocałuje, ale może to już przyśni mi się innym razem 🤷‍♀️😅


Dzięki za uwagę!
Aga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *