Książka vs ekranizacja: “Niezgodna”
Niezgodna to jedna z tych historii, które zarówno kocham jak i nienawidzę. Uwielbiam oglądać i mogę czytać bez końca.. ale tylko do pewnych granic.
Uwaga: spojlery.
Bo zakończenia tej serii nienawidzę całym sercem. Jeśli ją znacie, to wiecie, że happy end jest inny, niż większość zakładała od początku. Do tego stopnia, że twórcy filmu mieli podobno zmienić zakończenie na takie, jakiego pragną fani. O ile w ogóle powstałby film. Bo czytałam gdzieś w necie, że ze względu na kiepskie recenzje Wiernej, finału tej historii nie będzie.
Nic mnie tak nie wkurwia, jak niedokończona seria. Skoro powstały trzy części, to czy budżet tak bardzo by się nie spiął, gdyby dokręcono ostatnią część, kończącą i definitywnie zamykającą tę opowieść? Tak, wiem. W dzisiejszych czasach liczy się zysk. Kasa, kasa, kasa! W odpowiednich ilościach. Za mało? Nie robimy. I w czarnej dziurze z fanami. Olać ich.
Film a książka – omawiam pierwszy tom serii
Ciężko mi zdecydować, które przedstawienie historii Tris i Four bardziej mi się podoba. Skłaniam się ku twierdzeniu, że film jest cudowny, a książka jest jego dopełnieniem. Może to dziwnie brzmi,ale tak się czuję po poznaniu obu wersji.
Ekranizacja
Uwielbiam relację tej pary w ekranizacji. Jest delikatna, rozwija się powoli i ze smakiem. Nic na siłę. Nic nikogo nie popycha do przodu. W filmie jest tylko jeden pocałunek. Choć wiele scen z książki zostało pominiętych, to uważam to za dobrą zagrywkę. Gdyby pojawiło się więcej, wątek romantyczny zostałby za bardzo wyeksponowany i pewnie zrobiłoby się z tego jakieś okropne, może nawet zbyt wulgarne romansidło. Mogłoby również zabraknąć wyważonych uczuć, które są, ale jednak trzeba na nie czekać. Wyłapywać w poszczególnych scenach spojrzenia Four na dziewczynę czy też jej stopniowe odkrywanie swoich uczuć. A tak dostałam idealny wątek romantyczny.
Książka jako dopełnienie filmu
Po obejrzeniu filmu sięgnęłam po książkę. Zwykle preferuję inną kolejność, ale nie w tym przypadku. Powieść dodaje szczegółów. Przybliża relację Tris i Four bardziej niż film i upiększa ją. Jeśli w filmie czułam niedosyt ich rozmów, spotkań czy samych pocałunków, książka mi tego dostarcza. Wypełnia braki, uzupełnia luki. Pomaga zrozumieć sposób myślenia bohaterki i przede wszystkim jej obawy. To książka odpowiedziała mi na pytanie, kiedy Tris zdała sobie po raz pierwszy sprawę ze swoich uczuć do chłopaka. Z dialogów w książce mogłam dowiedzieć o Four znacznie więcej niż to, że jest tajemniczym Nieustraszonym, który zakochał się w Sztywniaczce i chciał ją chronić.
Granice rozsądku
Ogromnym plusem jest dla mnie wrażliwość i odpowiedzialność, jaką zarówno autorka książki, jak i twórcy filmu kierowali się, przedstawiając dojrzewanie Beatrice. Wśród tylu erotyków, jakie mam na półce czy widuję na blogach książkowych, po obejrzeniu i przeczytaniu ostatnio The kissing booth, wreszcie dostaję coś dla mnie logicznego. Chodzi o założenie, że dziewczyna, która nigdy dotąd się nawet nie całowała z chłopakiem, nagle ma iść z nim do łóżka? Jak podobał mi się wątek Elle i Noah, tak strawić nie mogłam tej wąskiej linii czasowej między pierwszym całusem dziewczyny, a jej pierwszym seksem.
Dlatego uwielbiam Tris. Ona nie chce się śpieszyć i mówi to otwarcie. Jeśli jemu to nie pasuje, trudno. Życie pozbawia ją tyle niewinności, że choć w tej materii chce ją jeszcze zachować. Samo uczucie miłości jest dla niej niespodziewane, nieplanowane i pełne uroczych tajemnic. Hormony swoją drogą, ale droga między pierwszym pocałunkiem a łóżkiem powinna być jednak ciut dłuższa, niż czas na zjedzenie kolacji. Zwłaszcza w takim wieku, w jakim są bohaterowie. Wzajemny szacunek i poznawanie swoich mentalnych granic to baza, na której opiera się relacja Tris i Four w tej części. To mi się szalenie podoba!
Dzięki za uwagę! Jeśli masz na ten temat swoje zdanie, daj znać w komentarzu!