Do wszystkich chłopców, których kochałam
W filmach,  W książkach/komiksach

Książka vs ekranizacja: “Do wszystkich chłopców, których kochałam”

Do wszystkich chłopców, których kochałam to film, na który trafiłam przypadkiem. Później zobaczyłam książkę i uznałam, że chcę ją przeczytać. Najczęściej są one znacznie lepsze niż ekranizacje. W dodatku w wersji pisanej pojawia się wiele elementów wyjaśniających, które niekoniecznie wynikają z kolejnych sekwencji obrazu ruchomego.
Czy ja już wspomniałam, że POJAWIĄ SIĘ SPOJLERY??

Oglądanie filmu PRZED lekturą powieści nie jest dobrym pomysłem. Czytałam i musiałam się mocno skupić, by nie mieszkać w wyobraźni obrazów z ekranizacji. Nie potrafiłam sobie już wyobrazić bohaterów “po swojemu”, bo ciągle miałam przed oczami aktorów, którymi obsadzono główne role.

Książka i co o niej myślę

Napisana jest w naprawdę lekki, przyjazny sposób. Czyta się szybko, a podczas lektury nie ma męczących momentów. Miałam przerwy między poszczególnymi rozdziałami, w dodatku głowę zaprzątniętą czymś, co od niedawna do niej wlazło i nie chce wyleźć.

A jednak ta książka sprawiła, że zapomniałam o całym świecie i skupiłam się na niej. To dla mnie naprawdę ważne, bo są momenty, gdy człowiek właśnie takiej chwili relaksu potrzebuje.

Do wszystkich chłopców, których kochałam nie skupia się na wielu problemach, nie zawiera też zbyt wielu elementów poza głównym wątkiem. Jest dziewczyna i jej miłostki, a właściwie jedna miłość, którą próbuje ukryć pod płaszczykiem związku z innym chłopakiem.

Jest kochająca się rodzina, która przeżyła tragedię, ale musiała wrócić do rzeczywistości dnia codziennego. Są typowe rozterki nastolatków opowiedziane w realny i dość umiarkowany sposób. A mimo to nie nudzę się, nie czuję zbyt szybkiego tempa.

Peter jest dla mnie tajemniczy. Trudno go rozgryźć. Z jednej strony dupek, z drugiej zagubiony chłopak, który nie potrafi zapomnieć o swojej pierwszej miłości. Gdy potrzeba jest czuły i delikatny, potrafi być wspaniały i rozmiękczyć serce, by za chwilę wzbudzić we mnie okrutną niechęć.

Nie spodobało mi się jedynie zakończenie, ale tylko dlatego, że nie spodziewałam się drugiego tomu.

I kilka słów o ekranizacji

Wyjątkowo przypadł mi do gustu dobór aktorów. Zarówno Peter, jak i Josh to całkiem przystojni faceci, na których miło popatrzeć. Nie odstraszają i widać, że wiedzą, z jakim gatunkiem filmowym mają do czynienia.

Wiadomo, że wszystkich scen nie da się zekranizować, jednak uważam, że do filmu wybrano te najlepsze. Niektóre sceny zostały całkowicie pominięte, niektóre trochę zmodyfikowane. Jak zazwyczaj wkurzam się niesamowicie, gdy twórcy filmu postanowią sobie coś z książki pozmieniać, tak w tym przypadku jestem wdzięczna. Choćby scena w autobusie i później w jacuzzi to strzał w dziesiątkę. Niby bardzo podobne, a jednak w filmie odczuwam lepsze wibracje.

Relacja bohaterów jest pokazana delikatnie, ze smakiem i stopniowym rozwojem sytuacji. Aktorzy grają naturalnie, pozwalając cieszyć się każdą następną sceną.

W ekranizacji zabrakło mi sceny pocałunku Josha i Lary Jean.  Jest to wyjątkowo ciekawy moment pełen sprzeczności w sercu bohaterki, a jednocześnie świetny dla mojego instynktu poszukiwania dialogów, które przyśpieszają bicie serca.

W filmie Josh był zbywany. Zbyt często i zbyt skutecznie. Poszło to aż za bardzo w takim dziwnym kierunku. Podobało mi się, że w książce Joshowi udało się przeprowadzić wszystkie te rozmowy z Larą Jean, na które w filmie nie miał szans.

Zakończenie a oczekiwania

Przede wszystkim nie spodobało mi się zakończenie książki i tu ukłon w stronę twórców filmu. Ekranizacja nie pozostawia nas z otwartym okienkiem, nie wymaga myślenia, co dalej. Zaspakaja ciekawość widza i pozostawia z całkowicie wyczerpanym tematem.

Po obejrzeniu filmu nie spodziewałam się dalszej części i nawet jej nie potrzebowałam. Po przeczytaniu książki byłam niepocieszona. Nie dość, że trzeba poczekać na drugi tom, to zostałam z wielkim znakiem zapytania.

Trójkąt miłosny?

Do wszystkich chłopców, których kochałam skrywa podwójny wątek miłosny. Mamy Petera, który jest ex-miłością bohaterki i jest też Josh. Uroczy, delikatny i spokojny chłopiec, w którym można się zakochać od pierwszego wspólnie spędzonego popołudnia. Z całą moją sympatią dla opowieści, zdecydowanie bardziej wolę wersję Josha z książki, a Petera z filmu.

Josh

Więcej momentów, przy których mocniej bije serce, znalazło się w książce. Jest fajna scena, gdy Josh wykazuje zainteresowanie Larą Jean, rozmawia z nią o swoich uczuciach jeszcze przed zaangażowaniem się w związek z jej siostrą. Konsekwencje tej rozmowy w obojgu z nich jeszcze przez jakiś czas uparcie siedzą, a ja cieszę się ich niepewnością.

Josh jest opiekuńczy. To taki typ sąsiada, z którym można konie kraść. W filmie podoba mi się jego zagubienie. Gdy nie wiedział co się dzieje, miał takie smutne oczy. Szczególnie, gdy próbował porozmawiać z dziewczyną o liście od niej.

I ta genialna scena na końcu filmu, której nie ma w książce. Gdy siedzą razem w salonie, a on pyta o listy miłosne adresowane do dziewczyny. Cudo. Zapamiętałam jego uśmiech, gdy odkrył przed nią oczywistość. Uśmiech pełny szczerej sympatii i zrozumienia.

Peter

Irytujący, zagadkowy, ale całkiem sympatyczny. Wydaje się być draniem, choć jest to potencjalnie problematyczne, bo jednak oddanie tej samej dziewczynie przez dłuższy czas są na swój sposób wzruszające. Natomiast szlag mnie trafiał za każdym razem, gdy leciał niczym wierny piesek na każde skinienie tej swojej ex. To wkurzało zarówno w książce, jak i filmie.

Nie spodziewałam się po takim playboy’u,  na jakiego próbowała kreować go autorka, takiej wrażliwej, romantycznej duszy. Jego pomysł na pisanie listów do udawanej dziewczyny zadziwił mnie, bo ta sytuacja udowodniła, że wie doskonale, jak poderwać dziewczynę, jak zawrócić jej w głowie na długi czas. Jak ją w sobie rozkochać. Te liściki nie były mdłe. Były urocze, przemyślane i takie.. co tu dużo pisać. Sama takie dostawałam, wiem jakie to urocze.

Jak to w trójkątach bywa, jest i ona

Warto zwrócić uwagę na towarzyszącą bohaterom zazdrość. Nie jest to przesadzone, niebezpieczne uczucie (chyba, że w przypadku Genevieve), więc pokochałam wszystkie sceny, w których się pojawiła. Peter, któremu Josh wchodzi w drogę i niekoniecznie mu się to podoba. Josh, który nagle dowiaduje się o długo skrywanym uczuciu, a tymczasem ta skrycie zakochana w nim dziewczyna umawia się z innym. Lara Jean, której wcale nie podoba się, że jej udawany chłopak wciąż zerka na swoją byłą, dla której m.in. całe to przedstawienie jest organizowane.

Długi wpis, ale wyczerpałam temat. Ta para raczej się już na Akapicie nie pojawi, ale zarówno do książki jak i i filmu jeszcze nie raz z przyjemnością wrócę.

P.S. Coraz bardziej podoba mi się myśl o zbieraniu książek z filmowymi okładkami.


Dzięki za uwagę! Jeśli masz na ten temat swoje zdanie, daj znać w komentarzu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *