W filmach,  W książkach/komiksach

Harry Potter i moje dwie największe miłości

Jako dziecko nie mogłam się do tej serii przekonać, głównie z tego powodu, że mój “wróg publiczny nr 1” w formie znienawidzonej koleżanki z klasy tę serię kochał. Uparłam się, że ja nigdy nie przeczytam żadnej części. To “nigdy” trwało jakieś 3 lata, bo już w pierwszej klasie szkoły średniej przepadłam, tuż po tym, jak sięgnęłam po pierwszą część.

“Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia” – jak śpiewało kiedyś Ich Troje 😉

Już “Komnacie tajemnic autorka poczęstowała mnie pierwszą, młodzieńczą, nieszczęśliwą miłością, jaką sama miałam okazję przeżyć. Gdy Ginny wzdycha do Harry’ego, a ten jest zbyt młody, by oglądać się za dziewczynami i nawet nie jest świadom pełnego podziwu spojrzenia, jakie siostra przyjaciela rzuca w jego kierunku.

Autorka wiedziała, jak pokierować akcją, by była taka, jaka być powinna. Nie mówię tu o potworach, tajemnicach i walkach, jakie słynne dziecko z blizną musiało stoczyć, ale o uczuciu, z jakim musiała sobie poradzić rudowłosa dziewczynka, która postanowiła temu dziecku oddać serce. Nie dane jej było radośnie kroczyć u jego boku, więc przez kilka lat wzdychała w ciszy.

Jak się później okazuje, Hermiona doradziła jej, by odseparowała się trochę od swoich uczuć i to był dobry pomysł. Ginny zaczęła umawiać się z innymi chłopcami, przeżywać zauroczenia od innej strony, tej fajniejszej. Ale gdzieś w głębi serca nadal jej oczy szukały Harry’ego.

Zawsze powtarzam: dziewczyno, jeśli chcesz zdobyć chłopaka, nie możesz być w nim zakochana. A przynajmniej nie tak oficjalnie, otwarcie. Daj sobie spokój, olej go. Przypełźnie na kolanach, gdy zrozumie, że to Ciebie właśnie potrzebuje. I zdziwi się, że ta zapatrzona w niego kiedyś dziewczyna, obecnie ma go gdzieś. Tak właśnie Ginny zdobyła Harry’ego.

Nie olała go zupełnie, bo byłą dla niego wsparciem w krytycznych sytuacjach, zawsze mógł na nią liczyć. Ale gdy się odseparowała, wreszcie zaczęła się normalnie zachowywać w jego obecności. Przestała się stresować (piękny przykład takiego luzu mogę zobaczyć w Zakonie Feniksa, gdy Ginny również wstępuje do Gwardii Dumbledora i uczy się od ukochanego zaklęć obronnych).

Każdy zrozumie więc mój zachwyt, gdy przeczytałam szóstą część przygód, Harry Potter i Książę Półkrwi. Niestety film mnie rozczarował. Kto czytał i oglądał, rozumie mnie doskonale. Wątek romantyczny małego czarodzieja i rudowłosej czarownicy został tak skopany, jak to tylko możliwe. Praktycznie żadna z cudownych scen, jakie wykreowała autorka, nie pokrywa się z tym, co zobaczyłam na dużym ekranie. Wrrrr! Ach, jak mi szkoda tych scen, gdy oni ze sobą przebywają! A jak ze sobą rozmawiają!

Jedyne co w filmie (w miarę!) zachowało swój urok to momenty ukradkowych spojrzeń, tym razem rzucanych przez Harry’ego w stronę dziewczyny.  Gdy zaczynało do niego coraz bardziej docierać, że ona wkrada się w jego serce. To nawet, nawet widać w filmie. Jednak jeśli chciałabym tę chemię i urok tej miłości przypomnieć sobie tak naprawdę, to niestety muszę wrócić do książki. Film nie oddaje tego nawet w połowie!

Miłość ma różne oblicza, niekoniecznie te różowe

Jest jeszcze jeden wątek romantyczny, koło którego nie potrafię przejść obojętnie. Jest ukryty, prawie niedostrzegalny i tak naprawdę dopiero gdzieś w ostatniej części (i to pod koniec) kurtyna idzie w górę, a ja dostaję tę historię miłosną w całej odsłonie, prawdziwą i niepodważalną.

Niemniej jednak, to musiałam czuć to w kościach, gdzieś resztkami intuicji, ze coś tu jest na rzeczy, bo Snape’a uwielbiałam już od pierwszej części. Kochałam jego charakter, uwielbiałam jego chłód, dystans, delikatne wybuchy i cierpliwość, z jaką znosił swoje życie. Jak się okazuje, ku wyższym celom.

Serce mi prawie pękło, gdy się w końcu dowiedziałam, dlaczego ten bohater jest tak nieszczęśliwy, a jednak pełen miłości, jakiej niejeden człowiek pragnąłby zaznać. Poczuć choć raz w swoim życiu oddanie, jakim wykazał się Snape w stosunku do Lilly poprzez jej syna. Nienawidził go? Ja się wcale nie dziwię.  Ta nienawiść ma drugie dno- kochał go, bo był synem tej kobiety. Nienawidził, bo to nie był ich wspólny syn. A niczego bardziej by nie pragnął.

Niestety jego przeznaczeniem była ochrona chłopca, którego wydać na świat pomógł ktoś inny. Ktoś, kogo ten “mroczny” bohater nienawidził, bo zaznał od niego krzywdy. To właśnie tata Harry’ego dokuczał mu w czasach młodości, to on ukradł mu dziewczynę, którą pokochał od pierwszego spotkania. I to mnie okrutnie boli, ale szanuję decyzję Lilly i jej wybór odnośnie męża.

Tym bardziej szanuję Snape’a za to, jak bardzo droga była mu ta dziewczyna, jak bardzo przejmował się losem chłopca, jak wiele tajemnic wokoł siebie zbudował, byle nikt nie dowiedział się, jak dobre ma serce i wreszcie: jak wiele odwagi na koniec kosztowało go, by pozwolić chłopcu poznać całą prawdę.

To nie Harry, którego wszyscy uwielbiają, to nie Hermiona, w której odnajduję odrobinę siebie, to nie Dumbledore, którego jednak podziwiam za dobroć i mądrość, jaką udało mi się poznać – to właśnie Snape jest moim numerem jeden, niezaprzeczalnie ulubionym bohaterem całego świata czarodziejów, jaki dzięki J.K. Rowling mogłam poznać.


Dzięki za uwagę!


Wszystkie zdjęcia to printscreeny z ekranizacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *