W książkach/komiksach

Aspołeczna buntowniczka hakiem na dwóch braci, czyli romans w Akademii (Tijan)

Miałam ochotę na jakiś dobry romans. Naprawdę dobry, w którym zanurzę się już od pierwszej strony. Zaczęłam czytać Akademię bardziej z nudów niż z nadziei na to „coś” i… przepadłam. Tej książki nie da się odłożyć w trakcie, w połowie ani nawet pod koniec.

Przede wszystkim zawiera jeden z moich ulubionych wątków romantycznych: dwóch braci i ona. Dziewczyna, która wchodzi między nich, jednak sytuacja jest ciut inna, niż choćby w Pamiętnikach Wampirów.

Tutaj bracia podchodzą z wielką rezerwą do „nowej siostry” i początkowo wręcz jej nienawidzą. Z czasem dziewczyna niechcący ich do siebie przekonuje i – choć wcale nie ma takiego zamiaru – swoim zachowaniem sprawia, że bracia uznają ją za swoją.

 

Chłodna buntowniczka,

pozbawiona emocji i stroniąca od tego, czego chcą wszyscy inni w jej otoczeniu: flirtowania i seksu. Tego bracia się nie spodziewali. W dodatku nie przymila się do nich jak reszta dziewczyn. Nie zabiega o ich uwagę. Wręcz przeciwnie, choć – ku ich zaskoczeniu – okazuje się być lojalna i kryje ich, gdy zajdzie taka potrzeba.

Bracia to typowi playboy’e z tego typu powieści. Przystojni, inteligentni, odgrodzeni od reszty rówieśników niewidzialnym murem. Widzą więcej niż mówią, a gdy już się odzywają, każdemu ich przemowa idzie w pięty.

Dziewczynom udaje się ten ich mur przeskoczyć tylko, jeśli któryś z nich na to pozwoli. Żadna tego przywileju nie doświadcza. Nawet, gdy chodzi tylko o jedno. To jedno oczywiste.

A jednak obaj wiedzą doskonale, co to miłość, i można ich zranić. Tego z kolei nikt by się po nich nie spodziewał, a oni nie dają nikomu absolutnie żadnej możliwości, by można było ich podejrzewać o takie słabości. Są budzącymi postrach niedostępnymi twardzielami. Są też we wszystkim najlepsi. Choć tego ostatniego akurat można było się spodziewać po tego typu książce.

Mason

Masz wrażenie, że czyta Ci w myślach, nawet jeśli nie widzi Twoich oczu. Wystarczy mu ścisła analiza sytuacji. Wyciąga wnioski, formułuje swoje stanowisko i rzuca celną ripostą, która wbija się w mózg rozmówcy z celnością Robin Hooda. Prosto w środek tarczy.

Niby nie gra pierwszych skrzypiec. Nawet gdy Sam zrywa z Jeffem, to Adam jest na pierwszym miejscu na towarzyskiej drabinie dziewczyny. A tak naprawdę gdzieś w tle ciągle majaczy właśnie Mason. Pojawia się, znika, ale wciąż jest w pobliżu. I roztacza swoją osobą coś takiego, co sprawia, że ona drży.

Wbrew samej sobie coraz bardziej zaczyna topić się w energii tego chłopaka. To jego akceptacja sprawia, że Logan również się do dziewczyny przekonuje.

Logan

Tu jestem trochę niesprawiedliwa, ale sorry. O drugim z braci miałam takie właśnie niezbyt ciekawe zdanie, poniżej norm własnej tolerancji, dopóki nie doczytałam drugiej połowy powieści. Bo postać Logana w pewnym momencie zaczyna przybierać zupełnie nowe, nieznane dotąd oblicze. Wreszcie zaczęłam widzieć w Loganie człowieka, którego skrzętnie ukrywał za złośliwą maską chłopaka, beztrosko skaczącego z kwiatka na kwiatek. W głębi jest to wrażliwy chłopak, choć wciąż dzieciak. Lubi dobrą zabawę, ale są momenty, gdy jest zupełnie bezbronny. Takich momentów w jego życiu jest niewiele, ale nawet Sam opada szczęka, gdy widzi go w takim stanie.

Romans w Akademii nie jest okrojony z gry wstępnej i to jest jego wielka zaleta! Początek zupełnie go nie zapowiada. Mogę przeżyć powoli i dokładnie każdy etap emocji, jakie rozwijają się w Sam pod wpływem obu braci, i całej tej sytuacji, w jakiej się znalazła.

Moim absolutnym numerem jeden, ulubionym, totalnie odjechanym romantycznie momentem jest ten, gdy Sam zostaje przytulona przez jednego z braci. Chłopak chce ją ochronić, ale przy okazji delikatnie całuje ją w kącik ust, potem w policzek, a na końcu szepcze jej uspokajająco do ucha.

Do licha, fajna jest ta książka. Nie jest wulgarna, choć momentami trochę brutalna. Główna bohaterka bywa irytująca, swoimi nagłymi „odpałami”, jak podpalenie auta ojca, czy szybka zmiana swoich uczuć do rodzica, z którym zawsze była blisko, i to z tak idiotycznego powodu, jak ten opisany w powieści.  Relacja między Sam i jej matką to też jakaś totalna porażka, tak samo jak relacje między innymi bohaterami a ich rodzicami. Jest tu kilka pokrętnych zagrywek psychologicznych, ale w sumie młodzież świetnie sobie radzi i odnajduje się po swojemu w sytuacjach, w jakich stawiają ich dorośli.

Lamparci świat, w którym albo masz pazury, albo masz ich ślady na swojej twarzy. Ale są też owieczki, do których futerka aż przyjemnie się przytulić i tak przez chwilę zostać, gdy się człowiek zmęczy walką o samego siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *