50 twarzy Greya
W filmach

Jak poderwać milionera? Czyli moje spojrzenie na ekranizację Grey’a [wyłącznie+18]

Grey i Anastazja to historia zdecydowanie nie dla dzieci. Ani dla młodzieży. Wyłącznie dla widzów DOROSŁYCH o mocnych nerwach 😉 I jeśli nie masz osiemnastu lat, umówmy się: nie klikasz “czytaj dalej” i nie sięgasz po tę serię!

Gwoli jasności: obejrzałam tylko pierwszą i ostatnią część. Długo nie mogłam się przekonać. Dlaczego zmieniłam zdanie, nieważne. Ważne, że gdy obejrzałam ostatnią część, zaciekawił mnie początek.

Kurczę, no i spodobał mi się ten początek. Nawet jeśli trochę banalny. Powiem więcej: cała ekranizacja mi się spodobała 🙂

Jak poderwać milionera? Anastazja udowadnia, że WYSTARCZY mieć w sobie to COŚ, co go zaintryguje, zaciekawi i wreszcie skusi.

Niewinna, zupełnie zielona w relacjach damsko-męskich studentka otrzymuje od życia los, który jest dość kontrowersyjny. Część kobiet rzuciłaby się na to bez wahania, inne z pogardą odeszłyby w przeciwnym kierunku. Ja należę chyba jednak do tej drugiej części, ale nie powiem: świat Grey’a kusi.

BOGATY PRZYSTOJNIAK Z TRUPAMI W SZAFIE

Zresztą, kogo nie kusiłby bogaty, wysportowany przystojniak? Oczywiście mówię o tej wersji do wyobrażania sobie, czyli Grey’u książkowym. Bo filmowy to jednak aktor, którego ktoś tam wybrał jako najbardziej odpowiedniego. Czy faktycznie takim się okazał? Nie wiem, czy pasuje do opisu z książki, nie czytałam tej serii. Sam aktor nie robi na mnie wrażenia, wizualnie zupełnie nie jest w moim typie. Ale z recenzji i komentarzy w Internecie widzę, że kobietom się podoba. Mi się nawet jego “kaloryfer” nie podoba 🙁

Nie podoba mi się też to jego uciekanie z sypialni i brak emocji. Jakieś tam ma, w końcu bohaterka zafascynowała go od pierwszego spotkania. Później nawet, jak to w tego typu historiach, może okazać się, że facet to jeden wielki, wrażliwy kurczaczek. Ale do tej warstwy trzeba dotrzeć. A cebula ma wiele warstw, które najpierw doprowadzają do łez. Jak wiemy od osiołka 😉

O ile rozumiem kobiecy punkt widzenia Anastazji, też wolałabym budzić się w ramionach mężczyzny, obok którego zasypiam. To jest czułe, pełne miłości i naprawdę romantyczne. Ale czy można mówić o miłości po zaledwie dwóch czy trzech spotkaniach z facetem? No niekoniecznie.

TANIA BUDŻETÓWKA? ZDECYDOWANIE NIE

Film jest naprawdę fajnie zrealizowany, nie wieje tanią budżetówką, nie jest też nudny i rozwleczony. Ciężko się od niego oderwać, gdy już zacząć seans. Muzyka w tle przyjemnie podbija doznania, powodując, że całość tworzy przyjemną, wartą uwagi kompozycję. Uwielbiam utwory Ellie Goulding, tym bardziej że piosenkarka nagrała również lead song do mojej innej ulubionej serii Niezgodna. W ogóle uwielbiam całą linię melodyczną tego filmu!

Oj, Christianie i Anastazjo…

Co mnie uderzyło, to podejście tego bezwzględnego biznesmana do niewinności. Delikatność, z jaką potrafi podejść do dziewczyny, ale z drugiej strony jego podejście do jej pierwszego razu już niekoniecznie w moim guście. Bardzo mi się to nie spodobało, że bez skrupułów jej tę niewinność odbiera, a ona, do tej pory cnotka na potęgę, nawet przez sekundę nie ma wątpliwości.

Choć rozumiem, że gdy budzą się nowe uczucia, człowiek zaczyna głupieć i nie bardzo wie, jak to kontrolować. A Christian od samego początku działa na nią hipnotyzująco. Podziwiam jej odwagę, bo to, na co się zdecydowała (o ile w ogóle faktycznie była świadoma tego, co ją czeka) to jak rzucenie się na głęboką wodę tuż po pierwszej lekcji pływania na płyciźnie.

Motyw kopciuszka i fanfik serii “Zmierzch” w jednym

Cała historia odurza standardowym motywem Kopciuszka. Ona biedna, niepozorna, on bogaty, podziwiany, obłędnie (?) przystojny obiekt pożądania wielu kobiet. Dodałabym do tego jeszcze podobieństwo do sagi Zmierzch, do której mam sentyment. Nawet teksty pojawiają się podobne. Edward Belli również walnął bezpardonowo prosto w twarz, że nie potrafi jej zostawić w spokoju.

Christian pożycza sobie tę mówkę i dziewczyna rozpływa się w jego sypialni. Bella po tym tekście również miała maślane oczy. Obie panie zaserwowały swoim przyszłym odpowiedź „don’t”, czyli nie rób tego, facet! Sama pewnie nie zareagowałabym lepiej 😀 Wypisz-wymaluj ta sama scena, tylko jedna w domu, druga w restauracji. Czyżby autorka była (podobnie jak ja) fanką neverending love wampira i człowieka? Obie bohaterki, Bella i Ana, mają nawet podobne, irytujące mnie cechy.

TYPOWY KSIĄŻKOWO-FILMOWY MILIONER

Odnośnie Christiana to zastanowiła mnie jedna sprawa. On jest naprawdę bogaty. Bogaty i bardzo młody jak na takie bogactwo. Dorabiając się fortuny, miał jednocześnie czas na naukę pilotowania helikoptera, szybowca i korzystanie z innych rozrywek? Oczywiście w filmach rzadko bywa zapracowany, a jeśli już ma jakieś spotkanie, to odpływa myślami od kontrahentów. Jeśli tak się robi interesy, to może sama pomyślę o zbudowaniu jakiegoś imperium? 😉 A gdzie ten mit, że bogaty mąż to taki, którego ciągle w domu nie ma, bo jest zajęty pracą?

Oczywiście, patrząc na gościa od pierwszych minut filmu, nadal nie rozumiem, jak on do tej fortuny doszedł. Wiadomo natomiast, że tego typu wyjaśnieniami w tego typu historiach skupionych na zupełnie czymś innym ani pisarze ani scenarzyści nigdy sobie takimi bzdetami głowy nie zawracają 😉

DAWKOWANE POCZUCIE HUMORU Z RÓŻNYCH PÓŁEK

Film jest subtelnie wzbogacony o wesołe smaczki. Ich pierwsze wspólne zakupy? Rozkoszne. On ją zabiera na lot helikopterem, ona odwdzięcza mu się czymś tak ekstrawaganckim w jego świecie jak samodzielne robienie zakupów. Komiczna jest nie tyle sama ta scena, ile lekko ironiczne podejście twórców filmu do świata Christiana. No przecież on nie urodził się wczoraj! Wie, jak wyglądają sklepy, a tu jest wykreowany na kogoś żyjącego ponad normalnym światem, ale w taki śmieszny, przerysowany sposób. Idziemy dalej.

Śmieszą mnie reakcje dziewczyny na słowa Grey’a, śmieszą mnie niektóre sceny, jej zachowania, jego miny. Urocze. Naprawdę urocze. Najlepsza była scena omawiania kontraktu. Padłam. A jednocześnie uświadomiłam sobie, jak bardzo sama jestem nieuświadomiona…

Ok, Google poszło w ruch i z ciekawości przemieniającej się niekoniecznie w pozytywne odczucia sprawdzałam niektóre hasła. Jednocześnie zadziwiła mnie tu również Anastazja. Wygooglowała sobie tylko część terminów, a resztę zapytała Christiana? Naprawdę nie mogła poczytać o wszystkim? Swoją drogą, ja bym się jeszcze na jej miejscu dopytała, czy to całe wyposażenie jego bawialni było prane i odkażane po użyciu z jej poprzedniczkami.

ROMANTYZM JEST PODOBNO PRZEREKLAMOWANY

Kolejna sprawa. Z jednej strony Christian traci przy bliższym poznaniu. A z drugiej zyskuje. W pierwszej części prawie go nienawidzę. W trzeciej sama jestem PRAWIE gotowa podpisać z nim taki kontrakt na chwilową wyłączność 😀  (Ok, to był żart). Wydaje się, że interesuje go tylko jedno. Niby jest uprzejmy, niby kulturalny. Ale sam na sam z nim w czterech ścianach? Nie, to nie jest materiał na partnera. Zresztą on nim wcale nie chce być.

Jego upodobania są bardzo dokładnie zdefiniowane i wyraża je jednoznacznie. Chwilami tylko daje się porwać niezwykłości dziewczyny, ale szybko wraca na ziemię i przypomina sobie, jakim zimnym draniem chce być. Gdzie tu romantyzm? Ukryty. Naprawdę głęboko. W końcu mamy aż trzy części, by się go doszukiwać.

Czy gość jest zdrowo szurnięty, czy po prostu wie, czego chce i ma przy tym specyficzne hobby/styl życia/niewłaściwe skreślić, to już pozostawiam do analizy antyfanom tej serii. Ja oglądałam to pod kątem wątku romantycznego. Pikantny, bezpośredni i z dodatkami, jakich nie spotykam w innych romansach, ale też i ich nie szukam. Jakoś to nie moja bajka.

Może trochę za szybko rozwija się początkowe zainteresowanie między bohaterami, ale można na to przymknąć oko ze względu na dalszy rozwój wydarzeń, dodatki do głównej fabuły i tę cudowną muzykę. Czegoś jeszcze mi tam brakowało. Ukradkowych spojrzeń? Wątpliwości? Albo większej chemii między nimi na początku. Nie wiem, skąd się w ogóle to jego zainteresowanie wzięło i dlaczego on jej tak bardzo zawrócił w głowie. Znaczy się, teraz już wiem. Po obejrzeniu całości rozumiem. A nie powinnam tego rozumieć czysto technicznie. Powinnam to CZUĆ. Ale bogactwo jest sexy i w tym filmie też od początku przyciąga uwagę, nawet jeśli miejscami wydaje się być sztuczne.

EROTYKI CO JAKIŚ CZAS ZNÓW NA TOPIE

Czytam średnio cztery erotyki rocznie i zazwyczaj mam po nich lekką zgagę. Odstawiam je wtedy na przynajmniej kilka miesięcy. Ale jakoś tak się składa, że co jakiś czas wracam. Bo w końcu to literatura kobieca. I są w niej wątki romantyczne. A ja je lubię 😉

Czy fajnie się to oglądało? Nawet bardzo. Ku mojemu zdumieniu.

Czy przeczytam książki? Nie wiem, ale chyba na razie mam dość. Ekranizacja mi wystarczy. Podejrzewam, że film omija wiele ciekawych scen z powieści, ale mimo to nie ciągnie mnie aż tak do wyjaśnienia tej czy innej niejasności, która pojawiła się podczas seansu.

Czy zostanę fanką serii? Niekoniecznie. Choć lubię motyw kopciuszka, to jednak okraszony jest tutaj zbyt wieloma rzeczami, które do mnie jakoś nie przemawiają… Chyba że po naprawdę duuużej ilości alkoholu… Nie, nawet wtedy jednak nie.

Czy polecam?

Jeśli chcesz sobie wyrobić własny gust, czemu nie. Jeśli lubisz erotyki, to ta seria powinna Ci się spodobać. Uwielbiasz filmy o bogatych facetach uwodzących biedne, szare myszki? Pokochasz ten film!

Ale jeśli nie, a mimo to decydujesz się na seans, nie marudź, że golizna, że bogaty dupek, że ona jakaś dziwna. Przecież doskonale wiesz, po jaką kategorię sięgasz 😉


Dzięki za uwagę!


Znasz tę serię? Podziel się swoją opinią w komentarzu <3 ! Z chęcią przeczytam 🙂


Wszystkie zdjęcia użyte we wpisie to printscreeny z filmów.

2 komentarze

  • Krzysiek

    Czasem mam ochotę na “odmóżdżacz”. Jakiś naprawdę prosty, nieco nierealny film (nie na styl Sci-fi… Bardziej w stronę Bonda, który przy każdej misji rozwala pół miasta i i tak pozostaje tajnym agentem wywiadu)… No i po tej recenzji to jednak po Greya już bym nie sięgnął.

    • Aga

      Oj, jeśli chcesz iść w stronę Bonda, to zdecydowanie “Grey” nie jest Twoim kierunkiem 😉 To prawda, takie “odmóżdżacze” są fajne raz na jakiś czas. Sama m.in. z tego powodu czasem sięgam po harlequiny czy jakieś tam lekkie opowiastki, w których nic się kupy nie trzyma, ale akcja leci do przodu, byle się wątek romantyczny zgadzał 😀 Takie też jest większość erotyków, choć czytałam cudowne powieści, właśnie z tego gatunku, o których można powiedzieć wszystko, tylko nie “odmóżdżacze”.

      Co do Grey’a… sama nie wiem. “Grey” jest pod tym względem trochę problematyczny, bo jakby poszperać, to się człowiek ciekawych aspektów psychologicznych i dodatków fabularnych tu doszuka. Ale jednak dziury i głupoty są. I jak się na nie mocno zwraca uwagę, to może powiać irytacją. Dlatego ja buduję sobie odpowiednie nastawienie przed seansem takiego gatunku i wtedy nie jestem rozczarowana 🙂 To mimo wszystko erotyk i nie wolno o tym zapominać, oczekując nie wiadomo czego. Filmu nie oglądaj, ale polecam: zerknij na ścieżkę dźwiękową 🙂 Jest CUDOWNA.
      Dzięki za komentarz! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *