W książkach/komiksach

„Lubię, jak na mnie patrzysz” – Zakochana w przyjacielu (Katarzyna Rzepecka)

Kamila traci pamięć. Podobno miała wypadek, ale nie poznaje nikogo, nawet twarze rodziców są dla niej obce. Okazuje się, że przez jej pustkę w głowie cierpi ktoś jeszcze. Jej przyjaciel. Tyle lat razem, a ona go nie poznaje. W dodatku lekarze surowo zabraniają jakiegokolwiek udziela informacji do czasu spotkania ze specjalistą. A policja czeka na wyjaśnienia, bo Kamila figuruje u nich jako tajemnicza sprawa, która powinna zakończyć się dla kogoś w sądzie. Kogoś, kto ją tak urządził.

Przyjaźń z możliwą miłością między przyjaciółmi w tle – uwielbiam ten wątek od lat. Wierzę w przyjaźń damsko-męską, a jednak uwielbiam czytać o takich bohaterach (lub oglądać ich na ekranie), którzy uznają, że przyjaźń to za mało lub że przyjaźń już dawno przekroczyła granice normy.

Zacznę od tyłu, bo zakończenie mnie oszołomiło, totalnie zbiło z tropu i sprawiło, że moja wiara w talent autorki wzrosła milion razy. Takiego zwrotu akcji ja się NAPRAWDĘ nie spodziewałam. Przebłyski z powracających wspomnień Kamili były ciekawe, intrygujące i przyznaję, że czekałam na nie z niecierpliwością iście szatańską, ale tego, co autorka postanowiła zaserwować mi na koniec, nie byłam w stanie przewidzieć. Zakończenie idealne dla tej historii, bardziej idealnego nie mogłabym wymyślić. Autorko, jak Ty to zrobiłaś, że tak idealnie wpisałaś się w mój gust?

„Był idealny dla kogoś, kto miał złamane serce i nie chciał znów tak strasznie cierpieć”

Przyjaciel. Dziewczyny często znajdują sobie przyjaciół w męskim towarzystwie. Sama takie miałam nieraz i nadal mam. To nie znaczy, że od razu musi być chemia. Chemia pojawia się w tych wyjątkowych okolicznościach. Nie zawsze. Moi obecni męscy przyjaciele nie mają nic wspólnego z romantycznymi polotami i serio – żadna ze stron by tego nie chciała. Ale są takie przyjaźnie, które mają solidny potencjał na trwały, dożywotni związek. Często też pojawiają się w książkach (lub filmach) w formie mijania się przez wiele lat, aż w końcu któreś z nich ogarnia, że warto i że czas zaryzykować,  wtedy nazywa się to komedią romantyczną z happy endem lub powieścią romantyczną z gatunku tych pozytywnych.

„Nie przepraszaj. Lubię, jak na mnie patrzysz”

Katarzyna Rzepecka postanowiła zaczerpnąć z tego typu historii, jednak ten zalążek, który sobie wzięła, rozwinęła już dalej w sposób, jakiego ja jeszcze nigdzie nie spotkałam. Relacja między Kamilą a Tymonem nie ma prawa tu się rozwijać, bo przecież oni znają się od lat. A jednak dla niej facet jest zupełnie obcym człowiekiem, skoro straciła pamięć. I w tej nowej rzeczywistości dziewczyna stwierdza już na wstępie, że jej (podobno) przyjaciel to niezłe ciacho. Jakim cudem ona się nim wcześniej nie zainteresowała? A może zainteresowała, ale tego nie pamięta? Cholerna pamięć… A tymczasem relacja postanowiła się jednak jakoś rozwinąć. Na moich oczach, co doceniam podwójnie, bo nie dość, że mam przebłyski wspomnień, to jeszcze bieżące wydarzenia.

– Mam tu coś, co powinno ci pomóc – stwierdza i zaczyna przeglądać zawartość apteczki. – Mama zawsze przyklejała mi plasterek, gdy płakałem.
Parskam śmiechem pomimo łez.
– Przecież się nie skaleczyłam. – Uśmiecham się mimowolnie.
Tymon zrywa zębami folię zabezpieczającą klej i przyciska mi plaster do piersi. Jego dłoń przez chwilę masuje mój mostek.
– Ale boli cię tutaj.
Teraz chyba potrzebuję kolejnego plastra, bo właśnie stało się coś dziwnego z moim sercem. Tymon mnie za nie chwycił.

I wisienka na torcie. Ta trzecia! Dziewczyna, która wcale nie miała problemu z przyznaniem, że jej zainteresowanie Tymonem już dawno przestało być czysto przyjacielskie. Jej osobowość została zbudowana przez autorkę w taki sposób, że ja nadal się zastanawiam, co tu się właściwie zadziało. Szybciej uwierzę w rozpad przyjaźni damsko-damskiej niż damsko-męskiej i to kolejna rzecz, z którą fabuła poszła zgodnie z moim podejściem. Tylko czy za każdym razem taka przyjaźń musi być skreślona? Czy może jednak dziewczyny dadzą radę się ogarnąć i odbudować? W końcu amnezja to nie byle co. Ale tego już dowiecie się z książki.

Mnie do zapamiętania tej historii wystarczy to, co tu napisałam. Kocham tę powieść i zamierzam postawić sobie ją na półce tuż obok książki Kalejdoskop Wspomnień, bo klimatem troszkę mi się te tytuły nakładają. Choć jeśli miałabym wybierać, to teraz już jednak Zakochana w przyjacielu wygrywa.


Dzięki za uwagę!


Książkę kupiłam w tym roku przy okazji Black Friday w sklepie online wydawnictwa NieZwykłe 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *